Komentarze: 2
..jej dzis wstalam o 7.30..strasznie skolowana wyszlam z domku mijajac po drodze tate z pieskiem... stanelam na swiatlach i raptem moj piesek wyskoczyl przedemna na ulice..to trwalo z 5 s...wielka panika.. pamietam jak przejechal obok niej samochod..ona taka mala wystraszona..a tylko leciala do mnie machajac ogonkiem...szybko wydarlam sie Goya!!!!!..spojrzala na mnie i wyskoczyla z ulicy.. miala szczescie...za nia samochod szybko jechal...strasznie sie balam o nia..wzielam na rece i pobieglam z nia do taty...eh..moje malenstwo tak bylo wystraszone:(..yh.
.. Potem dochodzilam do siebie...strasznie trzesly mi sie nogi...musialam siasc wsrod starszych pań na przystanku...nawet przestalam sluchac co spiea Tori..nic ..totalna pustka i drzace nogi...ale doszlam do siebie...i pomykalam na przedziwne spotkanie... Jestem juz po nim...duzo sie o sobie dowiedzialam o mojej przyszlosci..tak to byla pani ktora z kart przepowaiadal przyszlosc etc...dala mi sporo optymizmu...bardzo dokladnie mnie opisala...wiedziala co sie u mnie wydarzylo...otworzyla mi w pewien sposob oczy..choc wiem ze nie powinnam sobie brac do serca to co mowial ale jesli to sie spelni to bede szczesliwa:)...eh......
.... Zrobilam sobie dzis wieeeelki spacer...nozki nawet bolaly..ale tak mi sie fajnie chodzilo z Tori "w uszach"...jeden utwor slyszlalam poraz 1...slicznie spiewala z dziecmi.. odrazu przypomniala mi sie msza na ktorej bylam w Dublinie...spiewajacy chor chlopcow.. zupelnie co innego niz taka Polska msza...
.....do tej fotki Tori zawsze czulam sympatie...